Forum Miłośników Polskich Dostawczaków
http://forum.polskiedostawczaki.pl/

Nysa 522T rocznik 1981
http://forum.polskiedostawczaki.pl/viewtopic.php?f=1&t=133
Strona 9 z 11

Autor:  Robo [ 25 grudnia 2010, 12:05 ]
Tytuł: 

A no to zwracam honor koledze i kajam się po ziemi. Ale i tak nie skumałem postu :oops:

Autor:  Sati [ 25 grudnia 2010, 13:21 ]
Tytuł: 

Nic się nie stało :D Pozdrawiam

Autor:  Juzef [ 03 stycznia 2011, 09:46 ]
Tytuł: 

W zeszłym roku nie starczyło czasu na konkretną zabawę z lakierem, to teraz czas nadrobić. Problemem nie jest pomalowanie nowych elementów, ale 'odzyskanie' starego lakieru na ile się da.

Sprawa wygląda jak na zdjęciu poniżej:
Obrazek
Co chwila są takie większe plamy różnego koloru (chodzi o tę ciemno-szarą, nie małą czerwoną), ale zawsze wyróżniające się z oryginalnego lakieru. To jest jakaś farba, którą dała fabryka, jakiś lakier celulozowo-ftalowy czy jak tam na puszce pisali. Stara jak świat.
Najciekawsze, że najczęściej taka plama jest do 10x większa niż uszkodzenie lakieru pod nią (jeśli jest). Także wypadałoby się tych plam pozbyć, ale jaką metodą, tak by lakier oryginalny zachować?
Miejscami ta farba odłazi już sama, w innych miejscach próbowałem to drapać kawałkiem plastiku. Efekt nawet nawet, ale ślad po tej farbie zawsze zostaje. Rozpuszczalnik uniwersalny i benzyna ekstrakcyjna tego nie bierze.

Autor:  Marian [ 03 stycznia 2011, 17:02 ]
Tytuł: 

Aceton techniczny - spróbuj. Mi na Nysie nitro też zabarwiało szmatkę na niebiesko i matowiło trochę lakier...

Autor:  Robo [ 03 stycznia 2011, 17:22 ]
Tytuł: 

Wszystko zależy co to za farba jest. Aceton jest najsilniejszy, może być birol.

Autor:  Juzef [ 31 stycznia 2011, 11:23 ]
Tytuł: 

Projekty i egzaminy pożarły mi styczeń całkowicie, ale powoli się wygrzebuję.
W kwestii tej farby to spróbowałem zwykły rozpuszczalnik uniwersalny i dość dobrze bierze, zwłaszcza tam gdzie jest cienko. Grubsze warstwy schodzą od drapania nawet kawałkiem twardego drewna.

W Castoramie widziałem też specyfik do usuwania farb olejnych, ale sądząc z opisu działania zapewne wyżarłby wszystko do gołej blachy.

Tymczasem wpadłem na genialnie prosty pomysł - umyłem blacharkę. Ale tak fest - ciepła woda, płyn do naczyń, szczota do podłóg. Pół godziny heblowania i długi bok okazał się być prawie bez uszkodzeń, z czyściutkim oryginalnym lakierem. Zlazło wszystko: syf, napaćkane plamy farby, ślady po listwach. No i kolor okazuje się być diametralnie inny po takim myciu, trochę jasniejszy :) Spoko, lakieru nie wyheblowałem (miękka szczota), a jedynie zlazł 30-letni brud.

Z dopasowaniem koloru nie będzie łatwo. Oryginał to jednak nie jest prosty odcień szarości, ale ma jeszcze jakieś niebieskawe chyba zabarwienie, przez co nie mogę uzyskać dokładnego koloru mieszając białą i czarną farbę. Pociągnę dalej tym co wymieszałem w zeszłym roku i pomalowałem już 3/4 wozu, coby jednolicie było.

Jak dobrze pójdzie, to na wiosnę będzie się już można pokazać na dzielni bez robienia większej wiochy naprutym nitami, krzywo zaszpachlowanym bokiem. W sensie że został mi ostatni etap: lewe przednie nadkole.

Autor:  nysanek [ 31 stycznia 2011, 12:53 ]
Tytuł: 

ten czas ktory w takie roboty wkladasz , lepiej przeznacz na nauke :wink: stary lakier jedynie przez dobra polerke sie jeszcze jakos podpicuje.

Autor:  Juzef [ 31 stycznia 2011, 13:57 ]
Tytuł: 

Uczę się ostro, dlatego prawie nic przez styczeń nie zrobiłem 8)
Stary lakier nie jest ekstra, ale chodziło mi o wyczyszczenie ile się da ze starej farby. Malowane było na pałę, często po brudzie, a że farba miała tyle lat co Nysa, to po paru latach zaczęła się łuszczyć.

Autor:  Robo [ 01 lutego 2011, 18:02 ]
Tytuł: 

O nysach się ucz stąd a nie pierdolety szkolne jakieś :!: :D

Autor:  Juzef [ 16 kwietnia 2011, 17:12 ]
Tytuł: 

To znowu ja. Wcześnie w tym roku udało się wyjechać.
Oto jak wygląda sprawa po skończonym ostatnim remonciku. Jednocześnie wygląda to na zakończoną batalię z blacharką. Lakierniczo nie jestem usatysfakcjonowany jakością, ale to jeszcze można poprawić, zaś rzeźbienia w blasze już chyba nie będzie potrzeby. Chociaż miejscami kształty nie wyszły zbytnio, a to dlatego, że przy rekonstrukcji nie mieliśmy się na czym wzorować np. w rejonie między przednimi stopniami a nadkolem. Wszystko wypróchniało.

Obrazek

Obrazek

Autor:  Robo [ 18 kwietnia 2011, 06:24 ]
Tytuł: 

No i gicior. Mam nadzieje że dobrze bedzie się spisywała. Coś jeszcze tam ci w niej dolega?

Autor:  Juzef [ 18 kwietnia 2011, 07:14 ]
Tytuł: 

Na razie nie. Ale jakbym się przyjrzał, to można się wziąć za resztę podwozia, poprawić podłogę... Zawsze jest co robić. Kwestie mechaniczne chyba w końcu opanowałem, bo przez miniony rok problemu nie było żadnego, nawet raz nie zgasła na skrzyżowaniu. Byle tylko było co wlać do baku i można śmigać.

Autor:  Juzef [ 11 stycznia 2014, 12:15 ]
Tytuł:  Re: Nysa 522T rocznik 1981

To znowu ja :)
Stało się tak, że odbyliśmy podróż dekady - 15km w jedną stronę, zamiast typowych pięciu. Oczywiście przy tej okazji nie obyło się bez jajec.

Pierwsze co, to oczywiście po kilku km uaktywnił się wyjec pod maską w postaci piszczenia z alternatora lub pompy wody. Wspominałem o tym rok czy dwa lata temu, ale że trudno problem zdiagnozować i nie zawsze się powtarzał, to go ignorowaliśmy skutecznie.

Co lepsze, po 10km prucia 80km/h autostradą, wskazówka na skali temperatury wskoczyła na czerwone pole, potem przekroczyła 100st. i dobiła do lewej strony skali. Nie pierwszy to raz, ale ja i tak mam traumę do końca życia :mrgreen:
Dziwne było to o tyle, że silnik pracował w najlepsze. Nic się nie działo, a pamiętam, że dawniej przy zagotowaniu potrafił fikać różnie, a przynajmniej szła para spod maski.
Zatrzymaliśmy się, by dać wytchnienie szkapinie. Patrzymy i tak: nagrzewnice obie miały może ze 40st. mimo otwartego dużego obiegu, chłodnica od dołu do 3/4 wysokości zimniutka, a gorąca była tylko góra chłodnicy ponad żeberkami, wąż górny i dolny. Głowica parzyła.
Podjechaliśmy jeszcze te 2km. U celu okazało się, że zaczęła się sączyć woda (albo raczej para) z łączenia górnego węża z chłodnicą i rzyga wodą ze zbiorniczka wyrównawczego.

Z pół godziny sobie przestygł do 80st. i wracamy. W przedniej nagrzewnicy klapka otwarta, w tylniej wentylatory włączone i tak na przemian rozpędzając się i turlając dojechaliśmy z powrotem nie przekraczając 100st.

Nic z tego nie rozumiem. Trzeba będzie znowu wszystko wybebeszyć i posprawdzać, bo gotowanie przy temperaturze powietrza +5st. jest ciut dziwne. A na tego wyjca po obsłuchaniu z bliska typowałbym pompę wody jednak. Choć to dziwne, bo 10 lat temu była wkręcona jako nowa część ze starych zapasów. Będzie co robić w każdym razie ;)

Autor:  Marian [ 11 stycznia 2014, 12:42 ]
Tytuł:  Re: Nysa 522T rocznik 1981

Płyn w chłodnicy na pewno był?
Jeśli był, to stawiałbym na zapchaną kamieniem chłodnicę. Nie puszczała wody w dół, narastało ciśnienie, wywalało przez zbiorniczek, nie było odpowiedniego chłodzenia (pompa pompowała zimną wodę z dołu - nagrzewnice nie były więc gorące).
Wymień chłodnię, lub daj do regeneracji :) Oczywiście najpierw, co będzie zdecydowanie tańsze, ale i bardziej upierdliwe, możesz powymieniać/posprawdzać wszystkie węże, czy są drożne. Tylko jeśli będziesz chciał wymieniać te od nagrzewnic, to bardzo ostrożnie z tymi króćcami, bo łatwo wyłamać przy ściąganiu mocno trzymającego węża (wiem z autopsji...)

Autor:  Juzef [ 11 stycznia 2014, 14:08 ]
Tytuł:  Re: Nysa 522T rocznik 1981

Spuściłem płyn... a właściwie wodę, bo płyn raz zalany kilka lat temu poszedł na zmarnowanie po którejś awarii uszczelki pod głowicą :roll: . Woda to ruda breja. Ilość w normie. Tylko to co wywaliło do zbiorniczka, to nie wróciło z powrotem samo.
Wziąłem chłodnicę i przepłukałem pod ciśnieniem kranowym. Woda przepływa przez nią, i z góry na dół, i z dołu do góry. Nic ciekawego nie wyleciało.

Przepłukam jeszcze poszczególne odcinki układu. Węże były wymieniane i wyglądają ok. Ciekawi mnie ta woda w zbiorniczku wyrównawczym. Może uciekła tam którymś razem i już nie wróciła, a potem po prostu brakowało jej w układzie i głowica przez niedobór wody się nadmiernie nagrzewała (wraz z czujnikiem), gdy tymczasem w bloku woda była i jakoś to działało.
Wycie to inna sprawa. Wyjąłem pompę i wygląda ok. Kręci się luźno i cicho, tak samo jak alternator. Zagrzeję wody w garze tak do 80st., zanurzę pompę i popatrzę czy na gorąco tak samo dobrze działa. Zawsze to wycie włącza się po nagrzaniu silnika, nigdy na zimno.

Strona 9 z 11 Strefa czasowa UTC+1godz.
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/