Jeśli jest kompletny. to już jest duży plus. Jeśli jednak nie jest na chodzie, to już obniżać może wartość auta. Mój znajomy remontuje różne zabytkowe auta i pojazdy militarne przedwojenne oraz z czasów II wojny światowej. Jeśli auto jest rzadkie, ale mechanicznie "nie żyjące", to ten fakt może dość istotnie obniżyć wartość pojazdu. Jeśli np mamy jakąś Nysę czy Żuka, w których karoseria i rama są w bardzo ładnym stanie, ale silnik jest zarżnięty w sztok, to można bez większych problemów taki silnik gdzieś zdobyć. Jeśli zdobycie silnika lub innych ważnych elementów może być wyjątkowo trudne lub nawet graniczyć z cudem, to fakt ten może znacznie obniżyć wartość auta, z racji, że kupno takiego wozu to czysta "ROSYJSKA RULETKA".
Mój znajomy dostał ostatnio do remontu silnik z jakiegoś przedwojennego Fiata. wizualnie wyglądał całkiem nieźle, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że silnik nadaje się tylko na złom. był on rozsadzony przez zamarzniętą wodę i cały blok był uszkodzony, no i nie wiem co tam jeszcze, ale na 100% "był nienaprawialny". Właściciel zapłacił za ten silnik kilka tysięcy zł i była to kasa wyrzucona w błoto...
Jeśli ten ZIS ma jakieś problemy z racji uszkodzenia jakichś rzadkich podzespołów mechanicznych, no to dla potencjalnego nabywcy jest to "kupno kota w worku". W takich sytuacjach może być tylko istotna zasada: "cena czyni cuda". Ewentualnie może ktoś kupić go na części...
Na wzrost wartości wozu może mieć wpływ jego "historyczność" - wiele grup rekonstrukcji historycznej szuka różnego sprzętu do inscenizacji... więc potencjalnych zainteresowanych też może być sporo z tej racji...
Nie wiem w jakich cenach "chodzą" takie, jak ta ciężarówki z czasów II wojny światowej, ale mój znajomy kupił Jeepa Willysa z 1945 roku za jakieś 10 tysięcy zł. Fakt, że jego Jeep to pusta karoseria na ramie i kołach - bez silnika i głównych mechanizmów. Na plus dla niego jest fakt, że części do amerykańskich wozów z II wojny światowej można nadal zdobyć w amerykańskich magazynach, no ale właśnie - trzeba je ściągać specjalnie z USA. Choć jednak praktyka pokazuje, że bardziej opłaca się ściągnąć coś z USA i to w cenach amerykańskich i płacić za transport, niż "grać w rosyjską ruletkę" kupując taniej złom do regeneracji z wielkim ryzykiem, że się uda coś zregenerować...
Jeśli ZIS jest kompletny to też wcale nie musi robić za sprawny pojazd. Może go ktoś brać jako nieruchomy rekwizyt. Jeśli wyglądem jest "wojenny", to może stać na pobojowisku w roli scenografii / scenerii. Może w imprezach historycznych/filmach grać jako barykada, albo "wrak zniszczony na polu walki"
Wiem, że ktoś wynajmował do różnych imprez wrak jakiegoś ciężarowego Chevroleta z amerykańskimi gwiazdami na drzwiach. Wóz nie miał chyba szyb, ani kół. Świetnie wyglądał na tle gruzów, ruin i barykad. Poobijany, zakurzony - wyglądał zupełnie, jak "teleportowany w czasie" z walk w Normandii, Warszawie, Ardenach, czy Stalingradzie...
Taki wóz jako wrak może więc też zarobić na siebie i to całkiem sporo. No i to też może mieć wpływ na jego wartość. Gdybym miał kasę i plac, to pewnie i takie "złomki" bym przygarnął do siebie - choćby do takich ról