Raróg brał dziś udział w operacji "ostateczne rozwiazanie kwestii piwnicznej" Wywieźliśmy na złom m.in. lodóke "saratow" z 1962 i "WSK miś" z chyba 1954. Serce mi się krajało, bo to unikat większy niż ten żuk, ale co z takim badziewiem zrobić? W ramach ciekawostki wyjąłem żarówke z tego "Misia" i po 48 latach postoju w piwnicy świeci dalej
Przy okazji wizyty na złomie zycyna dostała dziś gumy na pedały, owijke na kierownice, w planach jutro targowanie haka holowniczego i ławeczek z towosa.
Co do planów: na razie żółte blachy, włożyć gaz (tak, tak, to nie pomyłka, nie wydalamy z kosztami utrzymania, niestety. Do kompletu będą utwardzone gniazda w głowicy, baza już jest, na benzynie jeździmy z dodatkiem potasowym, purystów pociesze, że będzie to zrobione w sposób maksymalnie niewidoczny),musze pokasować luzy na dyfrze (jak się to robi?) i zmienić krzyżaki. Oraz ogarnąć sprzęgło trochę, bo albo bierze, aż chrupie przy podłodze,albo się ślizga (mimo kilku regulacji). Blachy w miejscach zarażonych czyszcze do gołego i zaprawiam podkładem reaktywnym, żeby go dalej nie wcinało, jak już wszystko zaprawie to pójdzie konserwacja. Z zewnątrz pozostanie strażakiem, kase zbieramy, ale pierwsze pójdą wydatki jak wyżej. LBSy i drabiny mogą poczekać. Za rok, za dwa planowany nowy lakier na całość.