Jo
Zaś mam problem, a jakże. Odpalenie silnika na zimno wygląda tak: zaskakuje na dotyk, 2-3 s. równiutko pracuje, po chwili się dusi i gaśnie, mimo wduszenia gazu. Następne próby to kręcenie bez rezultatu. Jak odstoi z 15 min., to powtarza się wariant pierwszy.
Pomaga dopiero ssanie (ale wtedy leje się trochę paliwo po gaźniku, normalne to?) i parę minut pracy silnika, ot przy wyjeździe z garażu - wtedy już problemów nie ma po wyłączeniu ssania, jak się trochę podgrzeje.
Sprawdzałem świece i chyba pierwszy raz można powiedzieć, że są prawidłowe, tzn. z lekka czarne z zewnątrz, ale bez sadzy jak dawniej i izolator wewnątrz jest jasnobrązowy. Również po odpaleniu nieudanym są suche, więc raczej nie zalewa.
Podejrzenie bym rzucał na gaźnik... No ale był rok temu kupiony, używany ale działał dobrze. Dlatego wolałbym w nim nie grzebać, bo jeszcze pogorszę. Tyle że w sumie przez zimę mogło się tam co zapchać, haw?
Chyba, że macie pomysły lepsze, to nie pogardzę... Halp plz.
pzdr
Juzwa