Jedna z najbardziej wkurzających rzeczy w Żuku to mały bak paliwa. Auto powstało w czasach kiedy benzynowe silniki chlały po 15 litrów, stacje były co 100 km, a baranki dały 55l zbiornik. Gdzie sens, gdzie logika?
Jako że mój Żuk robi trasy po parę tysięcy km w krótkim czasie, krew mnie zalewała jak co kilkaset kilometrów musiałem szukać stacji. W Europie to niby nie problem, ale ja nie tylko Europę chcę zwiedzać. Dlatego zapadła decyzja o przebudowie i dodaniu zbiornika. Musiałem uwzględnić kilka problemów:
1. Taka przeróbka nie może rzucać się w oczy, bo na granicach mogą zażądać cła za paliwo w kanistrach, oraz przy takich własnie przeróbkach.
2. Z powyższego powodu odpada robienie zbiornika na zamówienie (oraz z powodu ceny - powyżej 1000 zł jesli ma być profesjonalnie). Odpada też zbiornik z nowszego auta z tworzywa.
3. Trzeba zaprojektować system przełączania zbiorników bez zapowietrzenia układu, co szczególnie w dieslu jest ważne.
Problem nr 1 rozwiązałem poprzez całkowicie artystyczne wykonanie ramki zbiornika z nowych kątowników, pospawanych tak samo jak w oryginale. Jak ktoś ma dostęp do kawałka Żuka z ramką to sobie może ją wyciąć, a jak nie - zrobić nową z kątownika 3x3. Zbiornik zainstalowałem równo z oryginalnym, przez co musiałem obciąć rurę wlewową kilka cm od zbiornika i obrócić ją o jakieś 140 stopni, aby mogła nadal służyć za wlew. Inną opcją jest obrócenie całego zbiornika o 180 stopni - wówczas wlew znajdzie się zaraz z drzwiami kierowcy, ale to rozwiązania nie wydało mi się dość eleganckie, bo baki nie są wówczas równo.
Problem nr 2 nie wymagał rozwiązywania, bowiem jak widać z pkt. pierwszego - zastosowałem oryginalny zbiornik od Żuka. Dwa takie wyglądają bardzo ładnie od dołu;-)
Problem nr 3 jest złożony. Można użyć zaworu z UAZa, ale on obsługuje tylko ssanie a nie powrót, więc zwrot paliwa byłby do oryginalnego zbiornika. Jedna z ekip Złombolowych tak ma i to nie jest najlepszy pomysł. Można oczywiście użyć dwóch zaworów, połączonych ze sobą. To najtańsza opcja. Opcja droższa to zawór od Honkera - nowy ponad 400 zł, używka 80 zł. Przełącza ssanie i powrót, ale szybko łapie nieszczelności i zapowietrza układ.
Kolejna opcja to specjalny zawór elektromagnetyczny
http://www.oilybits.com/bio-fuel-equipment/valves-all-types-/fuel-tank-selector/pollak-6-port-fuel-selector-valve-with-switch/prod_390.html - wadą jest cena i fakt że awaria tego podzespołu zabija jazdę.
Dlatego zaprojektowałem własne rozwiązanie oparte na 4 elektrozaworach benzynowych od instalacji LPG (ok. 40 zł szt), dwóch trójnikach i dwóch przekaźnikach. Poniżej schematy. W roli cewek zaworów wstawiłem LEDy, aby było wyraźnie widać jak to działa. Zawory bez prądu są zawsze zamknięte, co dodatkowo powoduje że paliwo nie cofa się do zbiornika. Włączenie zapłonu załącza parę zaworów od wybranego zbiornika i załącza poprzez przekaźnik właściwy czujnik poziomu paliwa. Przełączenie przełącznika wyłącza jedną parę, włącza drugą i przełącza też czujnik poziomu w zbiorniku.
Najtrudniejszą częścią operacji jest wstawienie wlewu w lewym boku. Wymaga to bowiem prac blacharskich i lakierniczych, no chyba że ktoś z Was postanowi zrobić system z jednym wlewem i pompą przetankowującą paliwo do drugiego zbiornika. Przenieść trzeba też wydech w inne miejsce, u mnie znalazł się on po prawej stronie auta, zaraz za zbiornikiem paliwa, między powiedzmy prawym wlewem a wałem.
W przypadku wstawiania wlewu jak u mnie - radzę dospawać w dolnej krawędzi blachy, od wewnątrz, nieduży kątownik, który usztywni dolną krawędź lewego boku, bo strasznie to lata w oryginale.
Jutro podłączam całą elektrykę tego rozwiązania i badam jak działa;-) Jak macie jakieś uwagi to śmiało;-)