Dzień dobry!
Zacznę od tego, co na czasie, a zatem - wesołych Świąt, zdrowia, spokoju w tym zwariowanym świecie i czasu owocnego tak w tym czasie końcówki roku jak i później
Dobra, do rzeczy. Marian kupił Żuka
Żuka kupiłem zasadniczo z trzech powodów:
1. Bo się trafił w Jeleniej, pod ręką i jak to tak, Żuka nie wziąć?
2. Bo przyda się na planowaną budowę i do wożenia różnych gabarytów, które nie raz trzeba przewieźć, a jest w stanie idealnym do tego, bo nie kolekcjonerski, ale nie strupiały całkowicie.
3. Bo miałem ostatnio jakiś gorszy czas, a jak mawia staropolskie przysłowie ludowe: "Gdy ci smutno, gdy ci źle - idź i Żuka kup se"
Zacznę od tego, co w papierach: FS Lublin Żuk A 11 r. prod. 1976. Nr podwozia 73931. Teraz zagadka dla naszego forumowego Historyka - oryginał czy składak?
Nie ma to większego znaczenia, ale że lubię drążyć takie tematy chętnie przy okazji rozgryzę jaka była historia tego Żuka
Poprzedni właściciel używał go typowo jako "leśnowozu", woził drewno z lasu, stąd te rolnicze opony z tyłu. Parę lat temu zrobił w nim sporo - wymienił pakę, zrobił zawieszenia, hamulce, dbał jak mógł ale nie swoimi rękami tylko rękami nieżyjącego już starszej daty majstra. Przez to Żuk jest dalej w stanie jezdnym, a nie całkiem w stanie rozpadu, ale przez to również stracił na oryginalności, szczególnie jego tylna część
Po spłukaniu z niego mchu, odkurzeniu futra z foteli, wywaleniu zgniłych i omszałych pozostałości po płycie na pace uruchomiłem w nim kompletną elektrykę za wyjątkiem: jednej dmuchawy, którą musze wymienić, wskaźnika paliwa (pływak rozwalony), wskaźnik temperatury wody i ciśnienia też głupoty pokazują. Czas i na to przyjdzie. Następnie zabrałem się za czyszczenie zbiornika paliwa, bo mimo, że nowy to syf na dnie zapychał przepływ. Przeczyściłem, zalałem świeżym paliwem, zmontowałem, wyczyściłem aparat zapłonowy, wyczyściłem kanał przyspieszacza w gaźniku, podregulowałem lekko i jedzie jak zły. Hamulce zostały przejrzane, cylinderki wymieniłem na "nowe" leżaki magazynowe, zastane tak, że trudno było tłoczki wyjąć nawet przy użyciu kompresora. Wszystko złożone na nowo na pastę Ate, myślę, że posłuży, potestuję jak bardzo złe są te cylinderki z regulacją. Na razie muszę zmienić szczęki, bo te zalane były płynem z poprzednich cylinderków, ale na ten moment staje dęba, hamuje super, ale też na pusto on lekki, kołami mieli, aż trudno ruszyć na żwirze
W planach na teraz: usprawnić go w pełni, zabudować konstrukcję paki deskami, by można było wozić towar. Docelowo pewnie powrót do oryginalnej paki, mam od poprzedinego właściciela odebrać resztki tej oryginalnej gnijące w krzakach, stalowe elementy się odzyska, drewno nowe, pałąki są, będą z tego ludzie
Przez najbliższy rok zapewne będzie woził to i owo wkoło komina na budowę. Potem się zobaczy. Nie jest to egzemplarz kolekcjonerski, ale na pewno będę chciał, by zyskał ducha tamtych lat. Brakuje na razie wielu elementów, ale myślę, że z czasem się uzbiera, nie mam ciśnienia, ale będę szukał okazji na:
-emblemat FSC metalowego
-dywanik gumowy środkowy (Przemek coś mówił, że ma
)
-musze przegrzebać czy znajdę 4 felgi z "wąsami", bo 4 kołpaczki w stanie tego Żuka już załatwione
-zamek drzwi prawych sprawny
-uchwyt drzwi ten metalowy, wewnętrzny
-lampy tylne Żukowe
i pewnie wiele innych
Będę go dopieszczał w miarę czasu i możliwości najpierw mechanicznie potem wizualnie, żeby pasował klimatem