Generalnie to zakładam, że jeśli by mi Ford teraz odmówił posłuszeństwa, to kupię "na już" jakiekolwiek inne sprawne auto - byle by czym dojechać i wnet się tego "innego auta" zaraz pozbędę, jak tylko Forda wykuruję lub uzbieram na nowszą Fiestę...
Oby tylko tym "innym autem" nie zostało jakieś Twingo, Ka, Matiz czy Leganza lub Escort - bo mi się dość podobają i trudno było mi ich pozbyć się na złomie...
...a tak swoją drogą - ile to w mojej branży trzeba się jeszcze narobić, żeby w miarę nowe auto móc kupić? (ot takie moje refleksje po wypłacie, którą dostałem z 3 tygodniowym opóźnieniem
)
Opłacalność remontu auta - to jedno, a opłacalność wykonywanego zawodu to drugie, a przy jednym i drugim szlag potrafi człowieka trafić...